Podróże

Północna Jutlandia #4: Thorsminde i Jelling

Dania to niepozorny kraj, który potrafi człowieka zaskoczyć. Kopenhaga jest fajna, ale Jutlandia (czyli ta część Danii, która jest stałym lądem) też jest niczego sobie. Przypominam Wam poprzednie posty o mojej objazdówce po północnej Jutlandii: pierwszy o mieście Aalborg i o Skagen, najbardziej na północ wysuniętej części Danii; drugi o latarni morskiej Rubjerg Knude, która niedługo zniknie z powierzchni ziemi; i trzeci o pięknym hotelu, który niestety spłonął i o wapiennych klifach Bulbjerg.

Dzisiaj ostatnia część relacji, w której powoli opuszczamy północną Jutlandię, przekraczamy Jutlandię Środkową (Midtjylland) by wrócić do Kolding i do dobrze znanej Danii Południowej (Syddanmark).

northern_jutland

Nykøbing Mors

Z ciężkim sercem opuszczamy pole namiotowe Morsø Camping & Hytter. Jako jedyne osoby nocujące tam pod namiotem dostałyśmy najlepszą miejscówkę, tuż przy bramce prowadzącej na plażę. Część poranka spędziłyśmy na plaży, w tym czasie nasz namiot się suszył i doprowadzał do stanu umożliwiającego spakowanie. Byłyśmy też największą atrakcją dnia dla osób przebywających na polu z ich przyczepami. Nie codziennie spotyka się Chinkę, Niemkę i Polkę śpiące w za małym namiocie poza sezonem. No i ten samochód na polskich blachach.

Opuściłyśmy camping i wybrałyśmy się na króciutki spacer po stolicy wyspy Mors, miejscowości Nykøbing. Największe miasto na wyspie nie wyróżnia się niczym specjalnym od innych duńskich miast. Spokojne centrum z ulicą handlową, kościół, ratusz, port.

W Nykøbing Mors urodził się Aksel Sandemose, norweski pisarz duńskiego pochodzenia, który jest najbardziej znany z powieści Uciekinier w labiryncie (En flyktning krysser sitt spor). Co w tym takiego specjalnego? Otóż Sandemose w swojej powieści opisał fikcyjne duńskie miasteczko Jante, którego mieszkańcy podążają za konkretnymi zasadami: „Nikt nie jest kimś specjalnym. Nie próbuj wyróżniać się ani udawać, że jesteś pod jakimkolwiek względem lepszy od innych”. Jante wzorowane było na Nykøbing Mors właśnie, małym mieście, w którym nikt nie jest anonimowy.

Sandemose wprowadził pojęcie Prawo Jante (Janteloven, Jante Law), które składa się z 11 zasad (np. „nie sądź, że jesteś kimś wyjątkowym”, „nie sądź, że jesteś lepszy od nas”, „nie sądź, że wiesz więcej niż my”, „nie sądź, że jesteś w czymś dobry„). W książce Prawo Jante zostało przedstawione jako ostrzeżenie przed pewnymi wzorcami myślenia, jednak niektórzy zaadaptowali je jako wzorzec opisujący zachowania Skandynawów (negatywne nastawienie i krytyka sukcesów). Jest to stereotyp, uproszczony i częściowo sprzeczny z prawdą. Podczas moich studiów kilkukrotnie spotkałam się z określeniem Prawo Jante. Podobno ma ono wpływ na decyzje dotyczące startowania ze swoim biznesem, niektórzy nie chcą się „wychylać” i rezygnują z własnej firmy.

Taka ciekawostka dla Was 🙂

Nykobing Mors

Nykobing Mors

Kościół Vestervig

Kolejnym punktem na naszej trasie był Kościół Vestervig. Kościół ten był kiedyś częścią największego w Skandynawii klasztoru. To co nas tutaj przyciągnęło to legenda związana z kościołem. Tuż przy kościele znajduje się grób Liden Kirsten (siostry króla Waldemara Wielkiego) i księcia Buris Henriksena (brat żony Waldemara). Związek tych dwojga nie podobał się królowi, nie pasował on do jego „rozgrywek o władzę”. Kiedy konsekwencje miłości zaczęły być widoczne, król zadecydował zakończyć ten związek. Król kazał Liden Kirsten tańczyć na rozżarzonych węglach, aż umarła. Buris został pozbawiony wzroku oraz męskości, po czym został przykuty do kościoła, na taką odległość, że ledwo mógł doczołgać się do grobu jego ukochanej. Buris spędził tak 11 lat.

Badania grobu przeprowadzone w latach 60 XX wieku pokazały, że para zakochanych spoczęła w końcu razem. Tradycją jest, że młode pary biorące ślub w kościele Vestervig kładą na ten grób ślubny bukiet, w nadziei na szczęśliwszy związek niż ten Kirsten i Burisa.

Trochę mroczna ta historia, czyż nie?

Jutlandia Środkowa

Opuszczałyśmy Jutlandię Północną z wielkim bólem serca. Tak bardzo nie chciałyśmy wracać do domu, że wybrałyśmy drogę najdłuższą z możliwych, ale za to widokową. Aby podnieść adrenalinę postanowiłyśmy ponownie przepłynąć się promem. Tym razem padło na prom na trasie Agger – Thyborøn, przekraczający kanał Thyborøn. Prom był malutki, a cała przeprawa trwała niecałe pięć minut.

Heheszki w kolejce na prom 🙂

Thorsminde

Wybrałyśmy drogę na południe prowadzącą cały czas wzdłuż wybrzeża. Od morza oddzielały nas wydmy, jednak po drugiej stronie przez część trasy miałyśmy fjordy: Nissum i Ringkøbing (te duńskie nie robią aż takiego wrażenia jak norweskie).

W porze obiadowej zdecydowałyśmy się na przystanek w Thorsminde. To niewielka rybacka miejscowość, w które Nissum fjord łączy się z Morzem Północnym. Zaparkowałyśmy tuż koło portu i ruszyłyśmy na poszukiwania jedzenia. Odwiedzając nadmorskie miejscowości w Danii możecie być pewni, że nie umrzecie z głodu. Koło portu znajdują się zazwyczaj sklepy rybne i wędzarnie, które oferują także dania obiadowe. Trafiłyśmy do Ottomines Røgeri, w której posiliłyśmy się tradycyjnym, duńskim daniem „fish and chips” 🙂 Porcja oczywiście za zwariowanie niską cenę, niecałe 50 koron.

Thorsminde

Thorsminde

Thorsminde

Przez całą drogę towarzyszyły nam przepiękne letniskowe domki, które w Danii wyglądają jak chatki hobbitów z dachami pokrytymi strzechą i schowane między wydmami. W pewnym momencie postanowiłyśmy zrobić przerwę. Pogoda nie nadawała się na plażowanie, dlatego padło na puszczanie latawca, który woziłyśmy ze sobą przez całą Danię. W Danii pogoda zawsze sprzyja puszczaniu latawców, pamiętajcie o tym 🙂

Processed with VSCO with c1 preset

Jutlandia

Jutlandia

Jutlandia

Jutlandia

Jelling

Przejeżdżając przez Jutlandię Środkową spontanicznie decydujemy się na wizytę w Jelling, miejscu bardzo niepozornym, a jednocześnie bardzo ważnym w historii Danii. Jelling znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, a wszystko za sprawą wikingów. Jelling jest miejscem pochówkiu ostatniego króla Wikingów – Gorma Starego z małżonką.

Tuż przy małym kościele znajdują się dwa kamienie runiczne, pochodzące z X wieku. Mniejszy z kamieni został postawiony przez króla Gorma Starego na cześć jego żony Thyry. Drugi, większy kamień postawił Harald Sinozębny, syn króla Gorma Starego. Uczcił on w ten sposób swoich rodziców, podbój Danii i Norwegii oraz przyjęcie przez Danię chrześcijaństwa.

Oprócz kamieni runicznych w Jelling znajdują się także dwa kurhany oraz interaktywne muzeum Kongernes Jelling, w którym można poznać dzieje Wikingów.

Jelling

Jelling

Jelling

Jelling to miejsce warte odwiedzenia jeśli zdarzy Wam się przejeżdżać przez Danię. Malutka miejscowość jest wymuskana do granic możliwości, niczym z obrazka. To samo dotyczy części z kamieniami runicznymi i kurhanami – trawa jak od linijki, żadnego bałaganu. Jak na miejsce z listy UNESCO przystało.


No i dotarliśmy do końca relacji z weekendowej objazdówki po Północnej Jutlandii. Mam nadzieję, że Wam się podobało 🙂 Dajcie znać czy macie wizytę w Danii w planach czy raczej ten kierunek Was nie interesuje. Czekam na Wasze komentarze!

Chcecie dowiedzieć się więcej o życiu w Danii? Polecam książkę Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie autorstwa Hellen Russell.



*wpis zawiera linki afiliacyjne*