Dzisiaj zabiorę Was na północ… Na północ Danii, gdzie latem dni są długie i nawet słoneczne jak się ma szczęście.
Po wysłaniu pracy magisterskiej potrzebny był reset. A co może być lepszego od samochodowej objazdówki po Danii? Dodajcie do tego spanie pod namiotem (na początku czerwca. Na północy Danii. W za małym, pożyczonym namiocie, bez tropiku. Ktoś tu lubi ryzyko!) i macie świetny przepis na tanie wakacje w Danii.
Aalborg
Plan miałyśmy dosyć luźny: najpierw dotrzeć do Skagen, najbardziej na północ wysuniętego punktu Danii, a potem się zobaczy. W piątek popołudniu wyruszyłyśmy więc z Kolding w stronę Aalborg (czwarte co do wielkości miasto Danii, około 115 tysięcy mieszkańców), co zajęło nam niecałe dwie godziny. Krótki spacer po mieście i byłyśmy oczarowane – tyle się działo, tyle ludzi, sklepy otwarte, jakieś koncerty… Poczułyśmy zew „wielkiego miasta” (w duńskim wydaniu). Jak zobaczyłyśmy uniwersytet i studenckie mieszkania położone przy portowej promenadzie, aż nas zakłuło w sercach! Dlaczego wybrałyśmy Kolding, a nie Aalborg? 🙂
Skagen
Z Aalborg ruszyłyśmy dalej na północ, na upatrzone miejsce noclegu Grenen Camping. Początek czerwca to w Danii nadal niski sezon, dlatego udało nam się załapać na niższe ceny (85 koron za osobę dorosłą, 35 koron za namiot).
Przylądek Skagen (po duńsku Skagens Grenen) to najdalej na północ wysunięta część Półwyspu Jutlandzkiego, a więc i całej Danii (nie licząc tu Wysp Owczych i Grenlandii). Co jest w tym miejscu takiego niezwykłego? Przylądek to przecież tylko przylądek… Otóż nie! Skagen to miejsce w którym spotykają się dwa morza: Bałtyckie i Północne. Przez to, że mają różną gęstość ich wody nie mieszają się, a napierają na siebie. To wszystko otoczone szerokimi plażami i bunkrami, jest też latarnia morska.
Do Skagens Grenen (a swoją drogą, gren to po duńsku gałąź) najlepiej dojechać samochodem. Na końcu drogi znajduje się płatny parking (innej opcji nie ma), kiosk z pamiątkami i przystanek „traktorów”. Z parkingu czeka nas spacer po plaży (ok. 2 kilometry). Drugą opcją jest przejażdżka traktorem ciągnącym wagonik, płatne 30 koron (więcej szczegółów tutaj). Czy to jest takie ekscytujące? Wątpię, dużo bardziej podobał mi się spacer po plaży. Ale osobom starszym czy rodzinom z dziećmi taka opcja może być bardzo na rękę.
Jak jest na miejscu? Wielkiego efektu „wow” nie było. Faktycznie, widać jak morza na siebie napierają, widać różnicę w kolorze wody. I to by było na tyle. Patrząc z góry musi to robić większe wrażenie, niestety ani nie mam drona, ani mnie nie stać na lot helikopterem. Takie życie… 🙂
Z Grenen pojechałyśmy do miasteczka Skagen, nadmorskiego kurortu i jednego z największych portów rybackich w Danii. Każda duńska miejscowość to dla mnie same „ochy i achy”. Och, jakie śliczne małe domeczki. Ach, jak ładnie utrzymane wszystko w podobnej kolorystyce. Och, jaki fajny deptak, bez brzydkich stoisk i budek… Czujecie o co mi chodzi?
Skagen to jedna z większych atrakcji turystycznych tej części Jutlandii. Pole namiotowe było pełne (pełne przyczep i camperów, bo namiotów było zaledwie pięć), a piękna pogoda sprawiła, że w sobotę zjechała się tutaj chyba cała Dania. Gdy wyjeżdżałyśmy z Grenen, parking był pełny, masa ludzi nadciągała na piechotę i rowerami. Podobnie było w Skagen, tłumy na ulicach, w knajpach i lodziarniach.
Z Skagen pojechałyśmy dalej (ale nie na północ, tym razem bardziej na zachód), ale o tym w następnym poście.
Odwiedziliście kiedyś Północną Jutlandię? A może Dania w ogóle nie jest na Waszej liście podróżniczych zainteresowań? Dajcie znać w komentarzach.
Chcecie dowiedzieć się więcej o życiu w Danii? Polecam książkę Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie autorstwa Hellen Russell.
*wpis zawiera linki afiliacyjne*