Jeden z listopadowych weekendów (no dobra, był to “oszukany” weekend, od niedzieli do wtorku) spędziliśmy w miejscowości Lądek-Zdrój (Pamiętacie „Misia”? “Nie ma takiego miasta Londyn. Jest Lądek, Lądek-Zdrój”). Dlaczego padło na Lądek? Chcieliśmy znowu odwiedzić Dolny Śląsk, a ja bardzo chciałam przynajmniej na chwilę zawitać do Międzygórza. Na mapie miejscowości te leżą niedaleko, do tego znalazłam bardzo fajny hotel, decyzja była więc łatwa. Weekend miał być naprawdę relaksujący, żadnego szaleńczego zwiedzania, zwłaszcza, że ja jeszcze nie do końca wyzdrowiałam po przeziębieniu.
W drodze do Lądka, zatrzymaliśmy się na moment we Wrocławiu. Była to moja pierwsza wizyta w tym mieście, taka prawdziwa, musiałam wysiąść z samochodu 🙂 Jak dotąd tylko przejeżdżałam obwodnicą, a w sierpniu byliśmy na koncercie Rammstein’a, jednak nie daliśmy rady pozwiedzać miasta.
Wybraliśmy się na krótki spacer po Starówce i zjedliśmy obiad w Vega Bar Wegański. Lifemanagerka polecała to miejsce na Instagramie. Było bardzo smacznie i sycąco!
Kurort Lądek-Zdrój
Lądek-Zdrój to wyjątkowa miejscowość – ma bogatą historię, sięgającą XIII wieku, wypływają tu gorące uzdrowiskowe źródła oraz panuje specyficzny górski mikroklimat. Lądek-Zdrój prawa miejskie uzyskał w 1282 roku, a już pod koniec XV w. był znany jako uzdrowisko. Tym samym należy do najstarszych i najbardziej znanych uzdrowisk w Polsce.
“Stary Jerzy”, część największego lądeckiego kompleksu zabiegowego “Jerzy”, została wybudowana w 1498 roku na źródle wody radoczynnej. Najokazalszy jest jednak “Zdrój Wojciech”, wybudowany w 1680 roku i przebudowany w neobarokowym stylu w 1880 roku. Budynek z zewnątrz robi niesamowite wrażenie, góruje nad okolicą i przyciąga wzrok. Zdrój wzorowany był na wyglądzie łaźni tureckich, w środku wzrok przyciągają bogate zdobienia oraz basen z wodą termalną. Na piętrze znajduje się Pijalnia Wód Mineralnych, gdzie można “delektować” się lądeckimi wodami. Ja do wód mineralnych podchodzę z dużym dystansem, ich smak skutecznie mnie odrzuca. Ale podobno wody dostępne w “Wojciechu”, siarczkowo-fluorkowe “Zdzisław” i „Maria Skłodowska-Curie”, przedłużają młodość, poprawiają wygląd skóry, obniżają poziom cholesterolu, wypłukują metale ciężkie i przyśpieszają zrastanie się kości. Ach, tyle mnie ominęło przez nie wypicie szklaneczki!
Zdrój Wojciech w całej okazałości
Załapaliśmy się na kąpiel w “Zdroju Wojciech”. Muszę przyznać, że było to doświadczenie dość ciekawe i jedyne w swoim rodzaju 🙂 Basen termalny jest faktycznie pięknie ozdobiony, siedząc w wodzie można podziwiać piękne ozdoby i kopułę. Uzdrowiskowe doświadczenia nie są jednak dla nas (jeszcze!), ledwo wytrzymaliśmy 30 minut w malutkim basenie wśród duszącej woni siarki. Do tego cała otoczka, szatnie, pan pilnujący i wpuszczający na basen… No bajka! Tylko, że nie nasza 🙂
Piękne wnętrze „Wojciecha”
Ratusz w Lądku-Zdroju
Kurortowa część Lądka-Zdrój jest niezwykle urodziwa, pełna starych kamieniczek, uroczych kawiarenek. Część “miejska” jest już trochę mniej… Hm… No mniej ładna po prostu. Okolice rynku i ratusza (całkiem ładnego zresztą) wyglądały na opuszczone, sytuacji nie polepszały sklepy czynne tylko do godziny 13 (Naprawdę! W normalny dzień!).
Borówkowa Góra
Pomimo chłodnej pogody postanowiliśmy wybrać się na spacer w góry. Nic trudnego czy skomplikowanego, mieliśmy ochotę na lekki i przyjemny spacer. Wybór padł na Borówkową Górę, jeden z najwyższych szczytów Gór Złotych (900 m.n.p.m.), wznoszący się na północ od Lądka-Zdroju.
Na Borówkową Górę można dojść bezpośrednio z miasta, zajmie to ok. 3 godzin w jedną stronę. My wybraliśmy opcję dla “początkujących” i rozpoczęliśmy spacer na parkingu przy granicy czeskiej Lutynia Travna. Dojazd z centrum Lądka-Zdroju zajął nam około 15 minut. Dojście na szczyt Borówkowej Góry zajęło nam niecałą godzinę. Początkowo pogoda była naprawdę ładna, świeciło słońce, mogliśmy podziwiać panoramę Lądka-Zdroju i Masywu Śnieżnika. Po jakimś czasie świerkowy las przez który wędrowaliśmy zamienił się w krainę śniegu.
Na szczycie Borówkowej Góry znajduje się 25 metrowa wieża widokowa zbudowana w 2006 roku przez Czechów. Podobno można stąd podziwiać pejzaże Ziemi Kłodzkiej, Masyw Jesenika, Pogórze Sudeckie… Hm… My jak zwykle za dużo nie zobaczyliśmy 🙂
Pierwsza, drewniana, wieża widokowa na Górze Borówkowej powstała już w latach 70-tych XIX wieku. Było to popularne miejsce wśród turystów i kuracjuszy. W sezonie na Górze Borówkowej funkcjonuje mała gastronomia, podczas naszej wizyty wszystko było zamknięte (nic dziwnego, w końcu był poniedziałek, a na górze leżało całkiem sporo śniegu). Wieża widokowa jest otwarta cały czas, więc wchodźcie na nią bez wahania, nawet jeśli dookoła nie ma żywej duszy. Góra Borówkowa to też miejsce historyczne, w którym rodziła się wolna Europa. 21 sierpnia 1987 r. doszło tutaj do konspiracyjnego spotkania działaczy Solidarności Polsko-Czechosłowackiej, w którym uczestniczyli m.in. Jacek Kuroń czy Vaclav Havel.
Spacer na Górę Borówkową to wielka przyjemność (nawet w śniegu). Ścieżka składa się na przemian z kilku wzniesień, jest o średnim poziomie trudności, każdy może bez problemu wejść na górę, oczywiście dostosowując tempo do swoich możliwości.
Międzygórze
Międzygórze to miejscowość, którą koniecznie chciałam odwiedzić. Byłam tam na wakacjach z rodzicami jako mały brzdąc (ząbkowałam i piłam wodę ze studni… Przynajmniej takie słyszałam historie ). Międzygórze leży niedaleko Lądka-Zdroju (niecałe 40 kilometrów, dla mnie „niedaleko” haha), nie mogłam ominąć okazji do zobaczenia tego uroczego miasteczka. Po krótkim spacerze mam tylko ochotę na więcej i już planuję jakiś długi, wiosenny weekend w Międzygórzu! Otoczone Masywem Śnieżnika jest idealnym punktem startowym pieszych wycieczek, a do tego ta architektura w tyrolskim stylu.
Hotel Alhambra
Odwiedzając Lądek-Zdrój zatrzymaliśmy się w Hotelu Alhambra. Był to tak dobry wybór, że na samo wspomnienie się uśmiecham. Hotel Alhambra mieści się w zabytkowym budynku, pochodzącym z końca XIX wieku. Latem zeszłego roku zakończyła się gruntowna renowacja. Nazwa hotelu nie jest przypadkowa. Budynek nawiązuje stylem do architektury mauretańskiej, stąd nazwa zapożyczona od hiszpańskiej Alhambry.
Zamiast rezerwować sam pokój ze śniadaniem, skusiliśmy się na pakiet oferowany przez hotel. W pakiecie znajdowały się obiadokolacje w hotelowej restauracji Alchemia. Przez to, że w hotelu było bardzo mało gości mogliśmy wybrać dania ze specjalnego menu (powyżej 10 gości obiadokolacja podawana jest w formie bufetu). Brakuje mi słów na określenie jak dobre było to jedzenie! Wszystko, od przystawek po desery było idealne (jedyne zastrzeżenie to duże porcje przystawek).
Jeśli planujecie romantyczny wypad na południe Polski to Lądek-Zdrój i hotel Alhambra będą idealny wyborem!
Lubicie odkrywać polskie miasta i miasteczka? Odwiedziliście ostatnio jakieś fajne miejsce w Polsce? Napiszcie w komentarzach.