Witajcie!
Przed wyjazdem na Maltę słyszałam od znajomej, żebyśmy koniecznie popłynęli na Comino i zobaczyli Blue Lagoon. Ostrzegała, że będzie dużo ludzi ale dla tej wody naprawdę warto. Dużo naczytałam się o Blue Lagoon na różnych blogach i forach, opinie były mieszane. Chcieliśmy oczywiście przekonać się na własnej skórze jakie jest Comino i słynna Błękitna Laguna. Zaczynamy! 🙂
Comino i Blue Lagoon
Comino to niewielka (zalewie 3,5 kilometra kwadratowego!) wyspa leżąca między Maltą a Gozo. Stałych mieszkańców jest tam zaledwie czworo, a cała reszta to turyści ściągający tam by zobaczyć jedną z największych atrakcji Malty, Blue Lagoon. Blue Lagoon to cieśnina między Comino i Cominotto, znana z niezwykle krystalicznej wody.
Na Comino można dostać się na dwa sposoby – wykupić całodzienny turystyczny rejs, lub przypłynąć na pokładzie Comino Ferries. Spacerując wieczorami po Saint Paul’s Bay byliśmy notorycznie „zapraszani” do wykupienia takiego całodziennego rejsu na Comino. Trafiliśmy nawet raz do „centrum turystycznego”, w którym miły pan próbował nas przekonać, że na Comino można dostać się tylko i wyłącznie zorganizowanym rejsem, absolutnie nie można się tam dostać w inny sposób. No cóż, my posiadaliśmy inne informacje i byliśmy zdecydowani na samodzielną organizację wycieczki na Comino.
Comino Ferries odpływają z Marfy i Cirkewwy, bilet w dwie strony kosztuje 10 euro. Podróż na Comino zajmuje około 25 minut, a powrotna 35 minut, łódź podpływa bowiem do naturalnych jaskiń znajdujących się na Comino.
Nasz plan był prosty – dotrzeć na Comino jak najwcześniej by uniknąć tłumów i zmyć się stamtąd gdy zrobi się za ciasno. Pierwszy prom odpływa o godzinie 9. Ambitnie założyłam, że to właśnie o tej godzinie popłyniemy na Comino. Stało się jednak inaczej – dojechaliśmy do Cirkewwy dopiero na 10. Jednogłośnie stwierdziliśmy że nic się nie stało, jesteśmy na wakacjach i nie ma co się spinać.
Na Comino wylądowaliśmy około 10:30. Niedaleko przystani znajduje się część gastronomiczna – liczne budki sprzedające kanapki, hamburgery, lody i różne inne „smakołyki”. Ominęliśmy je szerokim łukiem i postanowiliśmy zająć miejsce jak najbliżej Błękitnej Laguny. Nie ma tam plaży – wybrzeże jest skaliste, między skałami rozłożono leżaki i parasole. Ceny? 20 euro za dzień za dwa leżaki i parasol!! W końcu zdecydowaliśmy się na jeden leżak pod parasolem, druga osoba mogła ze spokojem rozłożyć się na kamieniu obok. Wiedzieliśmy, że niedługo zjadą się tłumy, jak najszybciej wskoczyliśmy do wody (która w Blue Lagoon jest o wiele chłodniejsza niż w innych częściach Malty, naprawdę orzeźwiająca!).
Przydały się nasze rurki i maski, które woziliśmy ze sobą wszędzie. Nadały się idealnie żeby popłynąć na Cominotto – malutką skalistą wysepkę, która leży dokładnie na przeciwko Blue Lagoon. Przydał nam się także mój stary wodoodporny aparat, który przynajmniej na chwilę poczuł się potrzebny 🙂
Około godziny 12 zaczęło robić się naprawdę tłoczno. Wszystkie leżaki były zajęte, każda wolna przestrzeń została zagospodarowana, ludzie rozkładali się wszędzie. Postanowiłam trochę się przejść, żar lał się z nieba, wiatru praktycznie nie było, ciężko było pokonać chociaż kilka metrów! W wodzie cumowało mnóstwo wycieczkowych statków, puszczali z nich głośną muzykę. Teraz już rozumieliśmy, że wszystko co słyszeliśmy i przeczytaliśmy o tłumach na Blue Lagoon było prawdą.
Mój spacer po Comino został niestety przerwany przez wiadomość z naszej wypożyczalni samochodów – mieliśmy jak najszybciej przestawić auto na inny parking bo tam gdzie je zostawiliśmy nie wolno parkować i policja je niedługo odholuje! Coś nam tutaj nie pasowało, na parkingu nie było na pewno żadnego zakazu ani informacji w jakich dniach/godzinach nie można tam parkować. Ciśnienie podskoczyło, i ulotniliśmy się z Comino jak najszybciej. Trochę szkoda, że nie mogliśmy kontynuować spaceru po Comino, ale z drugiej mieliśmy już dość tego tłumu. I tak dobrze, że udało nam się chociaż trochę oszukać system i nie musieliśmy przedzierać się przez tłumy w wodzie.
Droga powrotna upłynęła nam (a raczej mi) na wyobrażaniu sobie że nasze auto już jest odholowane i będziemy musieli się użerać i płacić mandaty żeby je odzyskać. Gdy dobiegliśmy na nasz parking okazało się, że policja otoczyła parking taśmą i postawiła znaki że w tym dniu nie wolno tu parkować – czego nie było tam o 10 gdy parkowaliśmy. Nigdzie nie zauważyliśmy lawety, tylko jeden policjant pilnował tam interesu i powiedział że po prostu mamy zaparkować gdzie indziej. Wow. A ja się tak stresowałam!
Paradise Bay
Po tej atrakcji postanowiliśmy dalej się relaksować. Nie wiedzieliśmy, na którą plażę pojechać, aż w końcu zdecydowaliśmy się na Paradise Bay. Zatoka znajduje się zaraz za portem w Cirkewwie. Na plaży można wynająć leżaki i parasole, nam udało się znaleźć super miejsce w cieniu. Zjedliśmy też obiad w knajpce, która znajduje się zaraz przy plaży – Paradise Bay Lido. Nasz talerz owoców morza był okej, grillowane krewetki i ośmiorniczki nam smakowały, ale po co tam było tyle wędzonego łososia?
Na plaży Paradise Bay udało nam się trochę odetchnąć od tych tłumów z Comino i od stresu z parkingiem. Spędziliśmy tam trochę czasu, ale słońce zaczęło nam się już dawać we znaki i wróciliśmy do Saint Paul’s Bay aby zjeść kolację na naszym tarasie z widokiem.
Podsumowując naszą wycieczkę na Comino – szkoda, że nie udało nam się zobaczyć więcej, ale wizja holowanego auta zrobiła swoje. Jeśli planujecie wyjazd na Maltę i chcecie zobaczyć Comino i Blue Lagoon to popłyńcie tam na własną rękę tak jak my i zróbcie to jak najwcześniej! Będziecie mieli Blue Lagoon „prawie” dla siebie, a gdy te wszystkie tłumy przypłyną wy będziecie mogli ze spokojem wrócić na Maltę 🙂