Podróże

Tel Aviv – hummus i ceny z kosmosu

O Tel Awiwie czytałam różne opinie. Niektórym się podobał, inni byli rozczarowani. Ja należę do tej pierwszej grupy. Podobała mi się nadmorska promenada, życie toczące się na plaży. Podobała mi się zatłoczona w piątkowe popołudnie Stara Jafa. Podobała mi się dzielnica Neve Tzedek. Podobało mi się, że po ulicach jeździ pełno elektrycznych rowerów! Są też elektryczne hulajnogi i deskorolki. Whaaat?

Nie podobały mi się ceny, które w Tel Avivie żyją własnym życiem. Skromna kolacja czy obiad dla dwóch osób to wydatek w okolicach stu szekli (jakieś sto złotych). Z tym trzeba było się pogodzić. I płacić. 

 

Tel Aviv – co zobaczyć?

Zeszliśmy Tel Aviv wzdłuż i wszerz, ale żeby nie było – parę razy szarpnęliśmy się na autobus (bilet na jeden przejazd 5,90 ILS). 

Tel Aviv można też zwiedzać rowerem. System miejskich rowerów Tel-O-Fun działa podobno całkiem sprawnie (z  tego co widziałam, bo nie próbowałam. Smuteczek, zabrakło nam czasu na taką przejażdżkę).

Przez trzy noce naszą bazą był pokój wynajęty przez Airbnb (o ten!) przy ulicy Ben Yehuda, dosłownie kilka kroków od plaży (a tutaj czeka na was zniżka na pierwszą rezerwację na Airbnb! Warto!).

 

No to co warto w tym Tel Awiwie zobaczyć? Proszę bardzo, subiektywny przewodnik.

Plaże

W Tel Awiwie życie toczy się na plaży (a właściwie chyba 13 plażach).  W grudniu nie było szalenie ciepło, ale plaże były pełne ludzi odpoczywających po pracy. Biegali, ćwiczyli, jeździli na rowerach, na deskorolkach, spacerowali z psami, pili drinki, jedli kolacje, grali w rakietki (paletki?). My zaczęliśmy od strony północnej i od razu bach, plaża dla ortodoksyjnych Żydów. Nic nie widać bo otoczona jest murem. Potem plaża dla psów i ich właścicieli. Plaża z tęczowymi parasolami – dla wszystkich, ale szczególnie dla miłośników LGBT. Potem są już plaże dla wszystkich, z leżakami, parasolami, knajpkami i wypożyczalniami sprzętu. Najfajniejsze było to, że wszyscy byli wyluzowani. Totalny luz-blues, mogłabym tam siedzieć bez końca i obserwować ludzi. Ale zrobiło się zimno.

Przy plażowej promenadzie znajduje się budynek Dan Tel Aviv Hotel, który przyciąga wzrok kolorową fasadą. Nie sposób go ominąć!

 

 

 

Bazar

Wizyta na bazarze to konieczność! Nasze polskie bazary i ryneczki to jest nic! Przejdźcie się na HaCarmel Market (najlepiej w piątek, przed szabatem). Tam jest wszystko! Duperele i pierdółki (drogie), owoce i warzywa (drogie), sok z granatów (polecam), świeże pieczywo (izraelska pizzerka wymiata). Pierwszego dnia zajrzeliśmy na HaCarmel i zrobiliśmy zakupy życia. Orzechy, daktyle, rodzynki. Starczyło na cały tydzień przekąsek! Przed szabatem bazar tętnił życiem jeszcze bardziej (myślałam, że bardziej nie można, a jednak!). Były tłumy, ludzie jedli, pili, robili zakupy, grali na gitarach. Po prostu szał.

Carmel Market

 

Carmel Market

 

Carmel Market

Podobno warto też zajrzeć na Levinsky Market, w dzielnicy Florentin. To miejsce jest teraz na topie w Tel Awiwie, pełno tam kawiarni i knajpek. Nam już zabrakło czasu na Levinsky Market, ale jeśli tam byliście dajcie znać!

 

Neve Tzedek

Neve Tzedek (Newe Cedek) to pierwsza żydowska dzielnica Tel Awiwu i jedna z najstarszych. Osadę Neve Tzedek założono 1887 poza murami arabskiego miasta Jaffy (Tel Aviv wtedy jeszcze nie istniał). Jeszcze jakiś czas temu budynki się sypały, a teraz to jedna z najdroższych dzielnic w Tel Awiwie! Znajdziecie tu restauracje, kawiarnie, butiki (eleganckie) oraz galerie sztuki. Neve Tzedek pełne jest wąskich uliczek, panuje tu klimat małego miasteczka. Jest spokojnie, jest sielsko (i drogo). Neve Tzedek bardzo przypadło mi do gustu. Chyba dlatego, że za każdym rogiem czaił się uroczy zaułek. 

Neve Tzedek

Neve Tzedek

 

Neve Tzedek

 

Neve Tzedek

 

Stara Jafa (Old Jaffa)

Tel Aviv to miasto młode, dlatego zabytków w nim jak na lekarstwo. Jeśli chcecie zanurzyć się w historii to zajrzyjcie do Starej Jafy (Old Jaffa). Podczas prac archeologicznych znaleziono tutaj pozostałości z epoki brązu. Jafa była ważnym portem, w którym cumowały statki Egipcjan, Greków, Persów czy Arabów. Klimat przeszłości nadal tutaj czuć, Stara Jaffa jest inna od reszty Tel Awiwu. Odwiedziliśmy Jafę przed szabatem, tętniła życiem. Knajpy były pełne, ulice zatłoczone. Codziennie (oprócz soboty) odbywa się w Jaffie targ staroci. Czego tam nie było… Wszystko co tylko sobie wymarzycie! Z Jafy rozciąga się też niezły widok na plaże i wieżowce. Z tej perspektywy Tel Aviv prezentuje się jak hm… Miami?

Stara Jafa

Stara Jafa

Stara Jafa

Stara Jafa

Targ staroci w Starej Jafie

Widok na Tel Aviv ze Starej Jafy

Widok na Tel Aviv ze Starej Jafy

To nie wszystko…

Warto zajrzeć też do industrialnej dzielnicy Florentin. Urodą nie powala, za to pełna jest sklepików, knajpek i barów. W ciągu dnia możecie zrobić zakupy w jednym z wielu sklepów odzieżowych, wieczorem dzielnica ożywa za sprawą tanich barów.  Niedługo Florentin pewnie będzie hipsterskie, póki co dopiero się rozkręca.

Punktem obowiązkowy jest też Białe Miasto, czyli zespół budynków zaprojektowanych w stylu Bauhaus. Białe Miasto wpisane jest na listę zabytków UNESCO. Niektóre budynki bielą nie powalają, bo jednak biała elewacja to wiecie… No, brudzi się. I to mocno. Dobrym pomysłem może też być zwiedzanie tej dzielnicy za dnia (domyślcie się skąd ta rada i dlaczego nie ma tu żadnego zdjęcia). Jeśli architektura szczególnie Was interesuje to zajrzyjcie do Bauhaus Center.

 

Dzielnica Florentin

Gdzie zjeść w Tel Awiwie?

Trudne pytanie bo wiecie… jest drogo. Cokolwiek dla dwóch osób to wydatek minimum stu szekli. Z powodu ograniczonego budżetu musieliśmy czasami obejść się smakiem i nie mogliśmy zaglądać do każdej hipsterskiej knajpki (a takich jest całe mnóstwo!). Izrael hummusem i falafelami stoi, te dwa dania są najpopularniejsze i często też w „miarę” tanie. 

Było drogo, ale żeby nie było – jedliśmy w fajnych miejscach i się z Wami nimi podzielę. Taka jestem dobra!

 

Michas Hummus

191 Ben Yehuda St.

Hummus jak marzenie. Ceny nawet przyzwoite, porcje duże. I smaczne. Tak smaczne, że gdybym mogła jadłabym tam codziennie.

 

Budka z falafem o takiej nazwie:   פלאפל שלמה ובניו

Ben Yehuda St. 232

Jeśli zatrzymacie się w pobliżu ulicy Ben Yehuda to ta budka powinna znaleźć się na waszej liście. Niepozorna, serwująca tylko falafele, ale za to jakie… Najprawdziwsze! Dostajecie falafele w picie z warzywkami, do tego ostre papryczki i sosy unlimited. Street food w najlepszym wydaniu.

Shakshukia

94 Ben Yehuda St.

Niewielka restauracja serwująca tylko shakshukę (cóż za zaskoczenie). Porcja szakszuki kosztuje jakieś 50 szekli (w zależności od dodatków). Przed zamówieniem trzeba wybrać ostrość na skali od 1 do 5. Ja wzięłam 1 bo jestem miękka i nie lubię jak mnie parzy język. A parzyło i tak.

Abu Hassan Hummus

1 Ha’Dolfin St.

Kolejna miejscówka z hummusem idealnym.

 

Jeśli planujecie wakacje w Izraelu koniecznie zajrzyjcie na bloga Agnieszki (Zależna w podróży) oraz do Hani (Plecak i walizka). To głównie ich wpisami inspirowałam się przy planowaniu mojego wyjazdu.

Polecam też dołączenie do Facebook’owych grup: Wakacje w Izraelu  oraz Podróż do Izraela (porady, zdjęcia, relacje)


Byliście już w Tel Awiwie? A może dopiero planujecie podróż do tego miasta? Dajcie znać w komentarzach!