Wyprawa do USA była od dawna na mojej podróżniczej liście. Nie miała jednak żadnego wysokiego priorytetu. Po prostu, kiedyś, w dalekiej przyszłości mieliśmy tam pojechać. Na początku 2018 roku dostaliśmy zaproszenie na ślub przyjaciół do Nowego Meksyku. Zastanawialiśmy się dosłownie minutę. Decyzja zapadła – jedziemy do USA!
Planowanie wyjazdu do USA było czasochłonne – możecie o tym przeczytać w tym wpisie „USA 2018 – jak wyglądał nasz amerykański road trip?”. Szukanie biletów, ustalanie trasy i budżetu – to wszystko wymagało sporo pracy. Początkowo chcieliśmy zrobić standardową trasę po południowo-zachodnich Stanach. Po wyznaczeniu poszczególnych odcinków na mapie wiedzieliśmy już, że takie rozwiązanie się nie sprawdzi. Spędzilibyśmy całe wakacje w samochodzie, pokonując każdego dnia setki mil. W końcu udało nam się znaleźć bilety do Las Vegas w akceptowalnej cenie i mogliśmy zaplanować resztę trasy. Do planu trafiły niesamowite parki narodowe, o których możecie przeczytać więcej w tym wpisie – „Parki narodowe USA – jak je zwiedzać?”. Chcieliśmy spędzić trochę czasu u naszych znajomych w Albuqeurque. W ten sposób zrobiła nam się niewielka dziura w planie. Mieliśmy kilka dni do zagospodarowania między wizytą w parku Canyonlands, a pobytem w Albuquerque.
Podczas planowania wyjazdu zrobiłam krótką listę rzeczy, które chciałam w USA zrobić. Wizyta w typowej amerykańskiej restauracji „diner”. Wizyta w kinie samochodowym (nie udało się, cel na następny wyjazd). Na liście pojawiło się też najważniejsze – rodeo. Pojechać do USA i nie zobaczyć rodeo? Nie mieściło mi się to w głowie. Chciałam zobaczyć kowbojów w akcji. Koniec kropka.
Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć rodeo, które miało odbyć się w weekend Labor Day (pierwszy weekend września) – Ouray County Fair and Labor Day Rodeo. Wystarczył rzut oka na mapę i już wiedziałam – pojedziemy do Kolorado! W ten sposób do naszego planu podróży po USA trafiły dwie, niewielkie górskie miejscowości Ouray i Ridgway. Poczytałam trochę o tych okolicach i wiedziałam, że to jest dobry wybór!
„Szwajcaria Ameryki” czyli Ouray w stanie Kolorado
Ouray to niewielka miejscowość, położona w dolinie i otoczona szczytami Gór Skalistych (a dokładniej szczytami pasma San Juan). Ouray powstało w czasach, gdy w tych okolicach intensywnie poszukiwano i wydobywano złoto oraz srebro. W szczycie wydobycia tych surowców, dookoła Ouray znajdowało się około 30 kopalni. Dzisiaj Ouray to niewielkie miasteczko, które jednak cały rok tętni życiem. Wszystko za sprawą atrakcji, które czekają na odwiedzających latem i zimą.
Złoto, gorące źródła i wspinaczka lodowa
W Ouray zachowało się wiele budynków z czasów gorączki złota. Zabudowania głównej ulicy są zarejestrowane jako zabytki i “historyczna dzielnica”. Domy i budynki z początków XIX wieku zostały odrestaurowane i cieszą oko wiktoriańskim stylem. Ouray i najbliższe okolice nazywane są “Szwajcarią Ameryki” (Switzerland of America). Nic dziwnego – panuje tutaj górski klimat, a góry faktycznie przypominają Alpy. Co można robić w Ouray? Zimą można jeździć na nartach, ale trzeba podjechać do pobliskich miejscowości – Telluride, Silverton lub Durango. Samo Ouray zimą zamienia się w stolicę wspinaczki lodowej. W kanionie rzeki Uncompahgre utworzono pierwszy na świecie park do wspinaczki lodowej. W wąskim wąwozie znajdują się naturalne i sztucznie utworzone wodospady. Zimą zamarzają, tworząc idealne warunki do uprawiania tego sportu. Ouray Ice Park jest darmowy i przyciąga amatorów takiej wspinaczki z całego świata!
Przez cały rok w Ouray można korzystać z uroków gorących źródeł. Ouray Hot Springs Pool znajduje się przy samym wjeździe do miasta (od północy). W samym Ouray jest jeszcze kilka basenów z wodą termalną, a w pobliskim Ridgway jest jeden taki ośrodek. Okolice Ouray przyciągają też miłośników rowerów górskich, pieszych wędrówek czy off-roadu w wersji z napędem 4×4. Ouray powstało jako miasteczko typowo górnicze. Dookoła Ouray można spotkać opuszczone niewielkie osady, pozostałości po kopalniach czy nawet całkiem dobrze zachowane kopalnie, które jeszcze niedawno były aktywne. Droga prowadząca z Ouray do Silverton (Route 550) jest nazywana “Million Dollar Highway”. To jedna z najpiękniejszych tras w Colorado, a przy tym niebezpieczna ze względu na ostre zakręty i strome urwiska.
Spędziliśmy w Ouray niecałe dwa dni i bardzo żałuję, że mieliśmy tylko tyle czasu! Udało nam się wybrać na Ouray Perimeter Trail – szlak o długości prawie 6 mil, który rozciąga się dookoła Ouray. Odwiedziliśmy gorące źródła i lokalny mini-browar Ouray Brewery z pysznym craftowym piwem!
Blue Lakes Trail
Podczas układania naszego planu poprosiłam o kilka podpowiedzi Dorotę z bloga Ameryka dla podróżnika. To właśnie Dorota podpowiedziała mi, żeby wybrać się na szlak Blue Lakes Trail, gdy już będziemy w Ouray. Szlak prowadzi przez tereny Mount Sneffels Wilderness. Blue Lakes Trail to wyprawa na cały dzien. My mieliśmy zaledwie kilka godzin, musieliśmy bowiem zdążyć na rodeo. Z tego powodu zdecydowaliśmy się pierwszą część szlaku czyli dojście do pierwszego jeziora. Pokonaliśmy prawie 7 mil. Najpiękniejszy widok roztacza się z wyższej części szlaku – widać wtedy z góry dwa jeziora. My musieliśmy zadowolić się tylko jednym, ale było warto!
Rodeo
Punktem kulminacyjnym tej części wyjazdu było oczywiście rodeo. Rodeo było częścią festynu z okazji Labor Day. Odbywały się wtedy zawody, wystawa zwierząt rolniczych, była też impreza w remizie! Siedzieliśmy na trybunach otoczeni przez ludzi w kowbojskich kapeluszach i butach, którzy gorąco kibicowali wszystkim zawodniczkom i zawodnikom. Nam też udzieliła się ta atmosfera. Rodeo w Ridgway jest częścią serii zawodów, w których trzeba brać udział aby się zakwalifikować. Podczas rodeo odbyły się takie konkurencje jak breakaway roping (łapanie cielaka na lasso) czy barrel racing (slalom wokół beczek). Najbardziej widowiskową częścią było jednak bull riding czyli ujeżdżanie byka. Największym zaskoczeniem była konkurencja mutton busting. Tego się kompletnie nie spodziewaliśmy! To konkurencja, w której dzieci (w różnym wieku, ale zazwyczaj tak między 6 a 8 rokiem życia) ujeżdżają… owce! Właściwie to nie ujeżdżają. Zadaniem dziecka jest jak najdłużej utrzymać się na szybko biegnącej owcy. Ile w tym było emocji! Trybuny szalały!
Do Ouray trafiliśmy akurat na długi weekend Labor Day. Z tej okazji załapaliśmy się też na paradę. Pogoda akurat tego dnia nie dopisała, ale nie przeszkodziło to w radosnym świętowaniu. Główna ulica Ridgway została zamknięta, wzdłuż usadowiły się całe rodziny (niektórzy dosłownie się usadowili, w przygotowanych wcześniej turystycznych krzesełkach). W paradzie brały udział lokalne firmy, politycy, policja, straż pożarna. Każdy uczestnik rzucał w powietrze słodycze – największą frajdę miały z tego dzieciaki (tylko spójrzcie na tych małych kowbojów! Przeurocze!). Gdy parada dobiegła końca, w parku rozpoczęło się wspólne barbecue. My musieliśmy niestety wracać do samochodu, bo czekała nas długa droga do Albuqeurque w Nowym Meksyku!
Gdzie zjeść w Ouray?
W Ouray spaliśmy na polu namiotowym i były to najchłodniejsze noce podczas całego wyjazdu (nie licząc Bryce Canyon National Park). Śniadania i kolacje robiliśmy sami, ale na lunch wychodziliśmy na miasto (a raczej na miasteczko). Jeśli kiedyś traficie do Ouray (a warto!) to polecamy dwie miejscówki. Pierwsza to Ouray Wing Company czyli pyszne kurczaki. Druga to Maggie’s Kitchen – specyficzny lokal z mega hamburgerami. Tak, my wzięliśmy hamburgery z krążkami cebulowymi. Chodzenie po górach wyciąga z człowieka energię 🙂
Decyzja o zjechaniu z typowej turystycznej trasy była strzałem w dziesiątkę! Pustynny klimat zmieniliśmy na góry. Zaskoczył nas deszcz, ale też cudowne widoki. Marzenie o zobaczeniu rodeo na żywo zostało spełnione. Byliście kiedyś w Kolorado? A może jakiś inny stan USA was zauroczył? Dajcie znać w komentarzach!