Podróże

USA 2018 – jak wyglądał nasz amerykański road trip?

Na początku 2018 roku dostaliśmy zaproszenie na ślub mojej przyjaciółki. Bardzo się cieszyliśmy, ale był jeden haczyk – ślub miał się odbyć w USA. Kilka dni się nad tym zastanawialiśmy, w końcu jednak podjęliśmy decyzję – jedziemy! Taka okazja często się nie zdarza. Nie wiadomo, kiedy znowu będziemy mieć taki świetny powód żeby polecieć za Ocean. Powiedzmy sobie szczerze – bez konkretnego powodu trudno jest zdecydować się na tak daleki, skomplikowany i drogi wyjazd.

 

Jak wyglądały nasze przygotowania do wyjazdu do USA?


Cały plan naszego wyjazdu krążył wokół daty ślubu znajomych. To do tej daty musieliśmy dopasować loty, czas pobytu i całą trasę. Spędziliśmy wiele godzin nad mapami Google. Kolejne kilkanaście na poszukiwanie lotów w rozsądnych cenach. Szukaliśmy lotów do różnych miast – braliśmy pod uwagę Los Angeles, Denver, a nawet samo Albuquerque, w którym mieszkają nasi znajomi. W końcu zdecydowaliśmy się na trzytygodniowy wyjazd (od 22 sierpnia do 11 września). Wiedzieliśmy, że dwa tygodnie to niewiele jak na zwiedzanie USA. Postanowiliśmy więc zaszaleć i wziąć trzy tygodnie urlopu.

 

Lot – nie najdrożej, nie najtaniej

Nie mam szczęścia do znajdywania świetnych lotniczych ofert. Podobnie było tym razem – ceny momentami przyprawiały mnie o łzy w oczach. Po kilku godzinach spędzonych w trybie incognito i po przeszukaniu chyba wszystkich możliwych wyszukiwarek lotów podjęliśmy decyzję. Udało nam się kupić bilety na trasie Berlin-Zurich-Las Vegas (w dwie strony) liniami Swiss. Wydaje mi się, że cena była akceptowalna – nie była super atrakcyjna i niska, ale też nie zrujnowała naszego budżetu. Za bilety w dwie strony regularnymi liniami, z bagażem nadawanym, posiłkami na pokładzie zapłaciliśmy 2500 złotych od osoby. Można taniej, ale trzeba trafić na fajną promocję. Dodatkowo nas ograniczały daty i urlop. Nie mieliśmy więc zbyt dużego pola manewru w tej kwestii.

 

Excel – partner planowania wyjazdu

Moje dotychczasowe wyjazdy wakacyjne w niewielkim stopniu były zaplanowane. Mieliśmy loty, zakwaterowanie, wynajęty samochód. Zazwyczaj wiedzieliśmy mniej więcej co chcemy zobaczyć, co zrobić – na miejscu podejmowaliśmy wszystkie decyzje. Tymczasem wyjazd do USA wymagał od nas ustalenia konkretnego planu. Musieliśmy dość wcześnie zdecydować co chcemy zobaczyć, a z czego rezygnujemy. Wyznaczyliśmy wstępną trasę, którą potem kilka razy zmienialiśmy. Musieliśmy brać pod uwagę odległości i czas przejazdu. Z tych właśnie powodów nasz amerykański road trip doczekał się tabelki (a nawet kilku) w Excelu.

 

Po raz pierwszy planowałam wakacje w Excelu. Ku mojemu zaskoczeniu sprawiło mi to wiele frajdy. Tabelki pomogły mi zapanować nad trasą oraz nad budżetem. Policzyłam ile mniej więcej mil przejedziemy i ile może kosztować nas paliwo (wydaliśmy mniej niż zakładaliśmy!). Dzięki tabelce wiedziałam ile mniej więcej czasu spędzimy w samochodzie, co zobaczymy danego dnia i gdzie będziemy spać. Excel pomógł nam też ogarnąć budżet. Obliczyliśmy ile (mniej więcej) dolarów będziemy potrzebować na paliwo, na noclegi czy na wstępy. Nasz dzienny budżet na wyżywienie wynosił 50 dolarów. Zazwyczaj raz (czasami dwa) razy dziennie jadaliśmy w „restauracji” (czyli barze szybkiej obsługi). Śniadania przygotowywaliśmy samodzielnie na polach namiotowych. 

 

Nie wyobrażam sobie wyjazdu do USA bez dokładnego planu. Odległości są tam tak ogromne, że z łatwością można się nieźle wkopać i spędzić całe wakacje w samochodzie. A tego bardzo chcieliśmy uniknąć. Z tego też powodu porzuciliśmy pomysł zwiedzania Kalifornii. Bardzo chcieliśmy, ale musieliśmy na to wszystko spojrzeć chłodnym okiem. Nie bylibyśmy w stanie, w tak krótkim czasie, odwiedzić wszystkich miejsc (jak chociażby Los Angeles, San Francisco, Yosemite National Park, Death Valley National Park). Postanowiliśmy skupić się na miejscach na wschód od Las Vegas. Musieliśmy też na czas dotrzeć do Albuqeurque.

 

Noclegi – pola namiotowe

Po lekturze niezliczony blogowych wpisów i przejrzeniu dwóch najpopularniejszych grup na Facebook’u podjęliśmy decyzję. Postanowiliśmy większość noclegów spędzić pod namiotem. Nocowanie w hotelach ograniczyliśmy do wymaganego minimum. Powód był bardzo prozaiczny – hotelowe czy motelowe noclegi bardzo mocno nadwyrężają budżet. O wiele korzystniejsza była opcja zakupu na miejscu sprzętu i nocowanie na polach namiotowych. Sprzęt kempingowy kupiliśmy pierwszego dnia w Las Vegas. Wcześniej przejrzeliśmy stronę Walmart.com, mieliśmy więc oszacowany budżet. Przed wylotem udało nam się nasz sprzęt sprzedać kolejnym podróżnikom.

 

Samochód – SUV z napędem 4×4

USA najlepiej jest zwiedzać samochodem. Wiedzieliśmy, że na całą trasę wynajmiemy samochód – tylko w ten sposób mogliśmy być niezależni i bez ograniczeń zwiedzać parki narodowe. Wynajęcie samochodu to istotna część budżetu, dlatego na tę kwestię też poświęciliśmy kilka dobrych godzin. Po wielu analizach postanowiliśmy skorzystać z firmy Hertz. Samochód zarezerwowaliśmy przez telefon – w ten sposób dostaliśmy lepszą ofertę niż online. Od początku braliśmy pod uwagę tylko samochody z klasy SUV. Wiedzieliśmy, że będziemy musieli zmieścić się w nim ze wszystkimi bagażami i ze sprzętem kempingowym. Dodatkowo, SUV w razie potrzeby mógł dać nam schronienie nad głową w przypadku złej pogody. Nie planowaliśmy jeździć po trudnych trasach, ale mieliśmy wrażenie, że SUV najlepiej sprawdzi się w parkach narodowych.

USA - road trip

Pole namiotowe w Page, Arizona

Pogoda – gotowi na wszystko

Decydując się na wyjazd w drugiej połowie sierpnia, spodziewaliśmy się wysokich temperatur. W Las Vegas skwar był nie do wytrzymania, a wszechobecna klimatyzacja przyprawiała o ból głowy (dosłownie). W parku Zion temperatura była wysoka, ale znośna. W Bryce było przyjemnie, ale nocą temperatura spadła do około 5 stopni i było rześko. W Page, Monument Valley i w Moab było naprawdę gorąco. Radziliśmy sobie z tym jednak całkiem nieźle – dbaliśmy o to żeby dużo pić i osłaniać się przed słońcem. W Colorado temperatura spadła i tam spotkał nas pierwszy w czasie wyjazdu deszcz. W Albuqeurque pogoda była też pustynna – 30 stopni.

 

USA 2018 – trasa naszego trzytygodniowego wyjazdu

Jak dokładnie wyglądała trasa naszego wyjazdu? Nasz wyjazd zaczęliśmy i skończyliśmy w Las Vegas. Po dwóch nocach w Las Vegas wyjechaliśmy na wschód. Zwiedziliśmy park Valley of Fire, z niesamowitymi formacjami skalnymi. Dojechaliśmy do Zion National Park i spędziliśmy tam cały jeden dzień. Chcieliśmy wybrać się na popularny (ale wymagając) szlak Angel’s Landing, jednak został on zniszczony parę tygodni wcześniej przez burze i opady deszczu. Zamiast Angel’s Landing zaliczyliśmy kilka mniejszych szlaków.

USA - Valley of Fire

Valley of Fire

USA - ZIon National Park

Zion National Park

Kolejnym punktem na naszej liście był Bryce Canyon National Park. Bez dwóch zdań ten park zrobił na nas największe wrażenie, a widoki zwaliły z nóg. Park zwiedzaliśmy cały jeden dzień. Po noclegu na parkowym polu namiotowym wyruszyliśmy w stronę Grand Canyon National Park – dojechaliśmy na rzadziej odwiedzaną, północną krawędź kanionu. Z North Rim pojechaliśmy do miasta Page (Arizona). Rozbiliśmy się na polu namiotowym nad Lake Powell. Planowaliśmy w tym miejscu odrobinę odpocząć i chwilę poleżeć na plaży. Jedynym planem była wizyta w Kanionie Antylopy (Antelope Canyon). Jest to niezwykle popularna atrakcja i bardzo zatłoczona, dlatego zdecydowaliśmy się na wycieczkę do Canyon X.

USA - Bryce Canyon

Bryce Canyon National Park

USA - Grand Canyon

Grand Canyon North Rim

USA - Page, Arizona

Page, Arizona

USA - Antelope Canyon

Canyon X

Z Page wyruszyliśmy w stronę Monument Valley, które jest kwintesencją Dzikiego Zachodu. Monument Valley wystąpiło w setkach filmów, a widok skalnych formacji robi wrażenie. To właśnie w Monument Valley mieliśmy chyba najlepsze pole namiotowe z widokiem na najsłynniejsze formacje. Z Monument Valley wyruszyliśmy do miasteczka Moab, które było naszą bazą wypadową do dwóch parków narodowych: Arches National Park oraz Canyonlands National Park. Na każdy z parków przeznaczyliśmy cały jeden dzień. Arches zachwyca skalnymi formacjami, przede wszystkim łukami. Canyonlands to z kolei niezwykła rzeźba terenu, ukształtowana przez dwie rzeki – Kolorado i Green River.

USA - Monument Valley

Monument Valley – Forrest Gump Point

USA - Arches National Park

Arches National Park

USA - Canyonlands

Canyonlands National Park

Na tym skończyły się miejsca, które zazwyczaj trafiają do planu osób zwiedzających południowo-zachodnią część USA. Z Moab ruszyliśmy w stronę stanu Colorado. Naszym celem była niewielka górska miejscowość Ouray. Dlaczego tam? Na początku powód był tylko jeden – rodeo. Bardzo chciałam wybrać się na rodeo podczas naszego pobytu w USA. Szukałam czegoś na trasie naszego przejazdu. Nie udało się. W końcu znalazłam rodeo z okazji Labor Day w miejscowości Ridgway. W ten oto sposób Ouray i Ridgway trafiły do naszego planu. Z pustynnych terenów trafiliśmy w góry. Zaliczyliśmy świetny szlak (niestety nie cały) – Blue Lakes Trail. Rodeo było doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju.

USA - Ouray, Colorado

Blue Lakes Trail, Ouray, Colorado

Z Ouray skierowaliśmy się w stronę stanu Nowy Meksyk i miasta Albuqeurque. Po dwóch tygodniach intensywnego zwiedzania i spania pod namiotem, chcieliśmy już dojechać do naszych znajomych. W Albuqeurque spędziliśmy kilka dni – odpoczywaliśmy, jedliśmy pyszne meksykańskie dania (tacos forever!), pomagaliśmy znajomym w przygotowaniach do ślubu. W Santa Fe poszłam do miejsca nie z tej ziemi – Meow Wolf. Po kilku dniach małego lenistwa pojechaliśmy do Abiqiu, 2 godziny drogi od Albuqeurque. Ślub odbył się w niesamowicie pięknym miejscu – Ghost Ranch.

10 rzeczy, ktore warto zrobic w Albuquerque

Albuquerque, New Mexico

Ślub naszych znajomych oznaczał zbliżający się koniec naszego wyjazdu. Z Abiqiu musieliśmy w jeden dzień dojechać do Flagstaff. Po drodze zatrzymaliśmy się w Petrified Forest National Park, w którym znajdują się niesamowite pnie skamieniałego drewna. Flagstaff był tylko przystankiem na nocleg. Rano jechaliśmy prosto do Las Vegas, skąd wieczorem mieliśmy wylot do Zurichu.

USA - Petrified Forest National Park

Petrified Forest National Park


Nasz amerykański road trip był niezłym wyzwaniem – organizacyjnym i finansowym. Nie żałuję, że zdecydowaliśmy się na wyjazd. Zobaczyliśmy piękne miejsca, zjedliśmy sporo hamburgerów, braliśmy udział w polsko-amerykańskim weselu. Plan przygotowany w Excelu okazał się być w sam raz – tylko dwa razy musieliśmy spędzić w samochodzie więcej niż trzy godziny pod rząd. W parkach narodowych chodziliśmy na szlaki, a nie zaliczaliśmy tylko punktów widokowych dostępnych z parkingu. Mogliśmy do naszego planu dorzucić kolejne miejsca, ale po co? Bylibyśmy tylko bardziej zmęczeni, a jednak miały to być wakacje.

W planowaniu niezwykle pomocny był blog Doroty – Ameryka dla podróżnika. Dorota od wielu lat podróżuje po USA i odkrywa niezwykłe miejsca. Jej blog to kopalnia wiedzy. Dorota rzuciła okiem na mój plan wyjazdu i dała kilka cennych wskazówek.

Czy powtórzymy jeszcze kiedyś amerykański road trip? Ja bardzo chętnie, namawiać mnie nie trzeba (następnym razem kierunek – Kalifornia!). W 2019 roku tak dużego wyjazdu nie planujemy, ale kto wie co będzie w 2020?

Planujecie wyjazd do USA? A może już byliście? Jaką mieliście trasę? Dajcie znać w komentarzach!