Dzisiejszy post będzie o górach! Temat dla mnie nietypowy, bo jestem dzieckiem z nizin, wakacje i każdą wolną chwilę wolałam spędzać nad morzem lub nad jeziorem, a nie w górach. Zostało mi tak do dzisiaj. Postanowiłam jednak coś zmienić i tej jesieni odkryć nowy, górski zakątek Polski. Wybrałam się na weekend w okolice Kudowy-Zdrój i odwiedziłam Park Narodowy Gór Stołowych.
Pogoda nam dopisała – było rześko, trochę zimno, ale nie padało, a to najważniejsze. Mgła i niskie chmury ograniczyły podziwianie górskich widoków, ale za to zapewniły niesamowity nastrój na szlaku.
Szczeliniec Wielki
Naszą przygodę z Górami Stołowymi zaczęliśmy od „wspinaczki” na ich najwyższy szczyt, Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.). Szlak rozpoczyna się w miejscowości Karłów, znajdziecie tam parkingi (w sezonie płatne, my parkowaliśmy za darmo), pensjonaty, mnóstwo „małej gastronomii”, stoiska z pamiątkami oraz park dinozaurów. Cieszę się, że trafiliśmy tam w październikowy weekend, już zdecydowanie po sezonie. Większość stoisk było pozamykanych, podobnie park dinozaurów, który z zewnątrz prezentował się wręcz upiornie. Nie lubię takich „atrakcji”.
Początek szlaku wyznaczają schody oznakowane jako „Wejście”. Tuż obok nich znajdują się drugie schody przeznaczone na powrót. W tym miejscu rozpoczyna się wędrówka w górę, w większości po wygodnych skalnych schodach (podobno jest ich 680, zostały wybudowane w na przełomie XVIII i XIX w.), zabezpieczonych z obu stron poręczami. W niektórych miejscach schody zostały zastąpione drewnianymi kładkami. Szlak prowadzi do schroniska na Szczelińcu Wielkim. Droga z Karłowa jest tą najbardziej popularną, w sezonie mogą się tu podobno tworzyć kolejki! Trasa pod górę jest do pokonania dla każdego, powinna zająć około 30-40 minut.
Po dotarciu na szczyt możecie odpocząć w schronisku lub na tarasach widokowych. My odpoczęliśmy, wypiliśmy trochę herbaty z termosu i ruszyliśmy dalej – możliwość podziwiania widoków była mocno ograniczona. Za schroniskiem znajduje się wejście do rezerwatu krajobrazowego, gdzie należy wykupić bilet wstępu (normalny 7 zł, ulgowy 3 zł). Szczeliniec Wielki zaskakuje różnorodnością skalnych form, które powstały w wyniku wietrzenia. Spacerując po szlaku napotkamy „Małpoluda”, „Słonia” czy „Wielbłąda”. Możemy też poczuć się jak siłacze i poruszyć skałę chybotkę o wiele mówiącej nazwie „Kołyska”. Wędrówka po szczycie Szczelińca Wielkiego to także zejście do „Piekiełka”, skalnej szczeliny o długości ok. 100 m i głębokości około 20 m. Panuje tu specyficzny mikroklimat o niskiej temperaturze i dużej wilgotności powietrza, co powoduje, że śnieg może zalegać na dnie „Piekiełka” nawet do lipca! Szlak prowadzi dalej schodami w dół, kończąc się zaraz obok wejścia.
Czy warto wybrać się na Szczeliniec Wielki?
Tak, tak, tak! Trzy razy tak! Byliśmy zachwyceni, pomimo tego, że nie dane było nam podziwianie widoków. Droga na Szczeliniec Wielki robi wrażenie, skalne formy zachwycają. Pomimo tego, że wszystko jest pięknie uporządkowane i nie wolno zbaczać ze szlaku (jak na park narodowy przystało) to można poczuć niezwykłą atmosferę tego miejsca (zwłaszcza poza sezonem, momentami byliśmy sami na szlaku. Domyślam się, że latem może tam być tłoczno.
Błędne Skały
Po zejściu ze Szczelińca Wielkiego mieliśmy jeszcze sporo sił i czasu, postanowiliśmy udać się w Błędne Skały. Możecie dotrzeć do Błędnych Skał na dwa sposoby: tańszy i droższy. Tańszy to zostawienie samochodu na parkingu Polana Imka, a następnie wędrówka pieszym szlakiem do Błędnych Skał (około 1 godzina w jedną stronę). Droższy to wjazd na parking pod same Błędne Skały. Taka przyjemność kosztuje 20 zł za parking, a ruch między parkingiem górnym i dolnym odbywa się wahadłowo, o wyznaczonych godzinach (szczegóły tutaj). Jako ludzie młodzi i dbający o domowy budżet wybraliśmy opcję pierwszą, czyli marsz pod górkę. Niebieski szlak prowadzi głównie lasem, delikatnie pod górkę, dopiero w środkowym odcinku pnie się ostro w górę i trzeba się trochę pomęczyć. Końcówka szlaku biegnie wzdłuż drogi dojazdowej do Błędnych Skał.
Na szczycie znajduje się parking oraz zaplecze „gastronomiczno-rozrywkowe”, a zaraz za nimi brama oraz kasa. Aby wejść na teren Błędnych Skał trzeba ponownie kupić bilety (normalny 7 zł, ulgowy 3 zł). Brama z napisem „Wejście” kieruje nas na właściwy szlak, a przez całą drogę przez labirynt jesteśmy prowadzeni „za rączkę” przez drewniane kładki. Nie ma opcji aby zboczyć z trasy i naprawdę się „zagubić”, w końcu Błędne Skały to obszar ochrony ścisłej.
Na Błędne Skały składają się formy skalne o wysokości 6 – 11 metrów, utworzone na skutek wietrzenia piaskowca ciosowego. Skały tworzą labirynt szczelin i zaułków, wiele z nich ma własne nazwy: „Skalne Siodło”, „Kurza Stopka”, „Labirynt”, czy „Tunel”. Momentami przejścia między skałami są naprawdę wąskie, trzeba się przez nie przeciskać, czasami nawet na bardzo ugiętych nogach.
Po przejściu labiryntu czekała nas kolejna godzina wędrówki w dół na parking.
Czy warto odwiedzić Błędne Skały?
Warto! Błędne Skały są jedyne w swoim rodzaju, a przeciskanie się przez skały to świetna zabawa. W sezonie parking jest zapewne zapchany, a na szlaku mogą tworzyć się „korki”, ale i tak myślę, że jest to miejsce, które trzeba zobaczyć będąc w tej części kraju.
Więcej informacji na temat Szczelińca oraz Błędnych Skał przeczytacie na stronie Parku Narodowego Gór Stołowych.
Co jeszcze można odwiedzić w pobliżu Gór Stołowych?
My odwiedziliśmy miejscowość uzdrowiskową Kudowa-Zdrój. Niczym kuracjusze przespacerowaliśmy się po Parku Zdrojowym, który został odtworzony na wzór tego przedwojennego. Odwiedziliśmy pijalnię wód mineralnych, jednak bez degustacji – żadne z nas nie gustuje w tego typu trunkach.
Kudowa-Zdrój ma całkiem sporo do zaoferowania (m.in. Muzeum Zabawek czy Szlak Ginących Zawodów), my zdecydowaliśmy się tylko na szybką wizytę w Kaplicy Czaszek.
Zawitaliśmy też do Twierdzy Srebrna Góra oraz do podziemnego miasta w Osówce. Ale o tym w następnych postach!
Gdzie nocować?
Tam gdzie chcecie 🙂 W całej okolicy znajdziecie mnóstwo hoteli, pensjonatów czy agroturystyk oferujących noclegi. My zdecydowaliśmy się na Pensjonat Granada, który znajduje się w niewielkiej miejscowości Łężyce, w idealnej odległości od Kudowy-Zdrój, Dusznik-Zdroju czy Karłowa, punktu startowego szlaku na Szczeliniec. Pensjonat Granada posiada basen, jaccuzzi i dwie sauny – możecie się domyślić, gdzie odpoczywałam po całym dniu „łażenia” po górach.
Podobają Wam się Góry Stołowe? Odwiedziliście kiedyś Błędne Skały czy jeszcze nie mieliście tej przyjemności? Dajcie znać w komentarzach!