Podróże

Pierwszy raz w Gruzji – Gruzja na tydzień w zimie

Gruzja w grudniu, na tydzień? Tego wyjazdu nie było w planach! Wyjazd do Gruzji wydarzył się trochę przez przypadek.  Szukałam tanich biletów na okres sylwestrowy (niby niemożliwe, ale się zdarzają! Warto szukać). Chciałam jakiś cieplejszy kierunek, bo np. Izrael pod koniec grudnia był super pomysłem (wpisy z Izraela znajdziecie tutaj). Cieplejszy kierunek nie wypalił, ale za to okazało się, że z Poznania można polecieć liniami Wizzair do Kutaisi. Bilety nie były bardzo drogie, zmieściły się w naszym budżecie. Dokonaliśmy wyboru – lecimy do Gruzji na niecały tydzień pod koniec grudnia.

Pierwszy raz w Gruzji – Gruzja zimą

Zima w Gruzji okazała się być całkiem podobna do naszej. Trafiliśmy na świetną pogodę – nie padał deszcz, bywało zimno i bywało ciepło (np. w Kutaisi, prawie 15 stopni). Śnieg padał raz – podczas podróży marszrutką z Tbilisi do Kutaisi.  Zimno i śnieżnie było w górach, podczas podróży do Stepancmindy. Jednak poza tym – było naprawdę przyjemne i idealnie na zwiedzanie. Z powodu zimy nie zdecydowaliśmy się na dłuższy pobyt w Stepancmindzie. Czytaliśmy, że jeśli spadnie śnieg to droga może być nieprzejezdna i utkniemy tam. Mieliśmy mało czasu, a taka wizja trochę nas przerażała.

Tydzień w Gruzji zimą  – co zobaczyliśmy

Do tego wyjazdu postanowiłam podejść w stylu „slow”. Nie chciałam się spieszyć,  zaliczać kolejnych miejsc, spędzać godzin w marszrutkach byle tylko gdzieś dojechać. Nie chcieliśmy też wynajmować samochodu, bo o gruzińskim stylu jazdy dużo się nasłuchaliśmy. Nie planowaliśmy za wiele, bo po prostu chcieliśmy podejść do tego wyjazdu na dużym ludzie. Łącznie spędziliśmy 3 noce w Kutaisi i 4 w Tbilisi, w tym Sylwestra.

Kutaisi jest często pomijane lub traktowane na szybko. Trochę szkoda, bo okolice Kutaisi mają sporo do zaoferowania. Chcieliśmy odwiedzić Kanion Okatse, jednak dowiedzieliśmy się, że trwa w nim remont i jest zamknięty. Wybraliśmy się do Jaskini Prometeusza oraz do Jaskini Sataplia. Jaskinia Prometeusza naprawdę robi wrażenie. Na miejscu zwiedza się większą grupą z przewodnikiem. Z kolei jaskinia Sataplia jest skromniejsza, ale można podziwiać panoramę okolicy ze szklanego tarasu. 

Kutaisi

Kutaisi

Kutaisi

Kutaisi

Kutaisi

Kutaisi, Katedra Bagrati

Z Kutaisi do Tbilisi przejechaliśmy marszrutką. Cała podroż zajęła nam około 4 godzin. Podróżowanie marszrutkami to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. A dworzec marszrutek Didube w Tbilisi to już w ogóle miejsce… wyjątkowe. 

W Tbilisi spędziliśmy całe trzy dni, a na jeden dzień wybraliśmy się do Stepancmindy. Doświadczyliśmy dosyć mocno, że Tbilisi to nie jest dobre miejsce dla pieszych. Krzywe chodniki, wysokie krawężniki, przechodzenie przez ulicę z mocnym stresem, samochody trąbiące na pieszych, którzy przechodzą za wolno. Do tego brak przejść w oczywistych miejscach, konieczność szukania przejść podziemnych… Trochę męczące, ale warto! Tbilisi jest świetne, pozytywnie nas to miasto zaskoczyło. 

Tbilisi zwiedzaliśmy głównie na piechotę, ale jednego dnia skorzystaliśmy kilka razy z taksówki. Zamawialiśmy przez Yandex Taxi, bo w aplikacji jest ustalona cena, którą można zapłacić gotówką. Skorzystaliśmy z wycieczki z przewodnikiem Free Walking Tour. Uwielbiamy ten sposób na pierwsze zwiedzanie miasta. Free Walking Tour w Tbilisi startują z Freedom Square. Do wyboru są dwie opcje, my postawiliśmy na standardowe zwiedzanie.

Co warto zobaczyć w Tbilisi?

Na pewno Old Tbilisi, w której jest pełno turystów, ale za to piękne budynki. Coś za coś. Z Old Tbilisi można spacerem dojść do pozostałości po Twierdzy Narikala oraz pod pomnik Mother of Georgia. Do twierdzy Narikala można wjechać też kolejką linową.

Twierdza Narikala to oczywiście świetny punkt widokowy na miasto. Piękny widok rozciąga się tez z Parku Mtasminda. My dojechaliśmy tam taksówką, ale można tam wejść na piechotę lub wjechać funikularem (my skorzystaliśmy z tej opcji, żeby zjechać na dół). W parku znajduje się wesołe miasteczko, które wygląda jakby lata świetności miało za sobą. Atrakcje jednak działają, można więc się dobrze bawić.

Tbilisi

Panorama Tbilisi z Twierdzy Narikala

Tbilisi

Widok na Old Tbilisi z kościoła Metechi

Tbilisi

Old Tbilisi

Wiedziałam przed wyjazdem, że w Tbilisi są łaźnie z wodami termalnymi. Nie nastawiałam się na wizytę w nich, ale w końcu się zdecydowaliśmy. Gorąca kąpiel w siarkowej wodzie po całym dniu zwiedzania? Tak, poproszę! Termy w Tbilisi to świetne doświadczenie i naprawdę warto z nich skorzystać. Term jest sporo, my zarezerwowaliśmy mały pokój w Royal Baths. Możecie przejść się po kilku termach i wybrać taką ofertę, która najbardziej wam się spodoba. Ja skorzystałam też z „tradycyjnego” peelingu.

Tbilisi

Royal Baths w Tbilisi

Tbilisi

Royal Baths w Tbilisi

Jadąc do Tbilisi najbardziej chciałam odwiedzić jedno miejsce, o którym przeczytałam na blogu Kamili – the Chronicles of Georgia. To monumentalny pomnik, który góruje nad Tbilisi, a z drugiej strony nad Tbilisi Sea (sztucznym jeziorem). Wybraliśmy się tam w Nowy Rok od rana. Pomnik robi niesamowite wrażenie.  Został zaprojektowany przez Zuraba Tsereteliego, a budowa rozpoczęła się w 1985 roku. 16 kolumn, które mają około 30 metrów wysokości, przedstawia historię Gruzji.  Budowla nie została ukończona, doskonale widać to, gdy tylko podejdziecie bliżej. Chronicles of Georgia zapiera dech w piersiach, ale niesamowity jest też widok, który się roztacza z okolic pomnika. Z jednej strony możecie zobaczyć Tbilisi Sea, sztuczne jezioro wybudowane w 1953 roku. A z drugiej – przedmieścia Tbilisi i blokowiska w sowieckim stylu.

Tbilisi

The Chronicles of Georgia, Tbilisi

Tbilisi

widok na Tbilisi Sea

Tbilisi

The Chronicles of Georgia, Tbilisi

Na jeden dzień wybraliśmy się do Stepancmindy. Przejazd Gruzińską Drogą Wojenną to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. „Autostrada” (to za dużo powiedziane, po prostu droga) prowadzi do Rosji i miejscowości Władykaukaz. Jeżdżą nią wielkie ciężarówki, a droga w wielu miejscach jest wąska i kręta. Najważniejszym punktem wyjazdu miała być wizyta w Kazbegi i podejście do Cminda Sameba. To właśnie tam są robione te niesamowite zdjęcia – mały kościółek z widokiem na górski pejzaż Kaukazu. No cóż mogę powiedzieć – nam nie było dane zobaczyć właściwie nic. Kościółek owszem, ale Kazbegi nie chciało się pokazać. Chmury zasłoniły wszystko. Dobrze, że przynajmniej po drodze, niedaleko ośrodka narciarskiego Gaudari mogliśmy w pełnej okazałości zobaczyć Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej.

Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej

Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej

Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej

Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej

Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej

Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej

Gruzja – co jedliśmy?

Przed wylotem do Gruzji najbardziej nastawieni byliśmy na jedzenie. Więc jedliśmy – chinkali, lobiani, chaczapuri… Na podium stanęło chaczapuri adjaruli czyli po adżarsku. Wnętrze placka w kształcie łódki jest wypełnione serem, żółtkiem jajka i masłem. O tak. Nic dziwnego, że pomimo intensywnego chodzenia, nie spaliliśmy ani jednego kilograma. Gruzińska kuchnia na to nie pozwoliła. Odkryciem wyjazdu zostało badridżiani czyli bakłażan z orzechową pastą.  No i jak dla mnie dodatek kolendry do wielu dań to strzał w dziesiątkę. W chwilach słabości zajadaliśmy się gruzińskim snickersem czyli czurczelem. Czurczele to orzechy włoskie lub laskowe, nawleczone na sznurek i pokryte słodkim syropem z winogron. Czurczele można bez problemu przewieźć w bagażu podręcznym, dlatego są świetną pamiątką.

Gruzja – co mnie zaskoczyło

Dużo bezdomnych psów na ulicach, styl jazdy samochodem i wygląd niektórych samochodów (bez zderzaków, bez świateł…) i to, że pieszy nie ma tu żadnego znaczenia. W sumie miałam to już w głowie, bo przeczytałam sporo blogowych wpisów o Gruzji i obejrzałam masę filmików.  Na miejscu i tak zrobiło to na mnie spore wrażenie. Kierowcy trąbiący na siebie, wychodzący z samochodów, krzyczący… Nie wynajmowanie samochodu było zdecydowanie dobrą decyzją!

Tbilisi

Tbilisi

Czy wrócimy jeszcze kiedyś do Gruzji? Fajnie byłoby pojechać tam wiosną, żeby zobaczyć to czego nie udało nam się teraz i trochę bardziej odkryć góry (albo przynajmniej zobaczyć Kazbegi na własne oczy). W tym roku to się na pewno nie wydarzy, ale kto wie?Byliście w Gruzji? Co Wam się najbardziej podobało? Co Was urzekło? Lubicie gruzińskie jedzenie? Dajcie znać w komentarzach.