Witajcie!
W lutym odwiedziłam Rostock, niemieckie miasto leżące w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie. Rok temu spędziliśmy weekend w Hamburgu, potem była Lubeka. Postanowiliśmy więc kontynuować odkrywanie północnej części Niemiec i wybór padł na Rostock.
Pogoda dopisała, choć oczywiście ciepło nie było. Na szczęście nie padało, mogliśmy więc ze spokojem spacerować po Rostocku i jego nadbałtyckiej dzielnicy – Warnemünde.
Rostock
Rostock to idealne miejsce na weekendowy wypad, zwłaszcza jeśli mieszkacie w zachodnio-północnej części Polski. Samochodem to zaledwie 5-6 godzin. Miasto nie jest duże, a obejście ścisłego centrum zajmuje pół dnia, przy bardzo spokojnym, spacerowym tempie.
Rostock ma bogatą historię. W XV wieku należał do Hanzy i był jednym z jej najbogatszych miast. W 1419 założono tu jeden z najstarszych europejskich uniwersytetów. XIX i XX wiek to okres industrializacji i ponownej świetności miasta; produkowano tu parowce, a później samoloty w dwóch fabrykach. To spowodowało, że Rostock stał się celem alianckich bombardowań w czasie II Wojny Światowej, które obróciły hanzeatyckie miasto w proch. Po wojnie Rostock należał do NRD i stał się ważnym ośrodkiem przemysłowym; choć niewiele zachowało się z oryginalnej, hanzeatyckiej zabudowy z czerwonej cegły, odbudowano starówkę w uproszczonym stylu.
Spacer zaczęliśmy od Neuer Markt, gdzie znajduje się ratusz oraz Kościół Mariacki, jeden z symboli miasta, zbudowany z stylu gotyku ceglanego.
Kröpeliner Strasse, to główna ulica handlowa miasta, pełna sklepów, restauracji. Warto jednak z niej zejść i pobłądzić po bocznych uliczkach.
Kilka kroków poza Neuer Markt znajdziemy Kościół Świętego Mikołaja i Kościół Świętego Piotra – otoczone oczywiście uliczkami z niezliczoną ilością uroczych, wąskich kamieniczek. Kościół Świętego Mikołaja jest używany jako miejsce wystaw oraz koncertów.
W Rostocku zachowały się fragmenty średniowiecznych murów miejskich i cztery bramy (na zdjęciu widoczna Steintor).
Warnemünde
Na dworcu w Rostocku wsiadamy w S-bahn, po kilkunastu minutach zmieniamy całkowicie klimat – już nie jesteśmy w mieście, jesteśmy nad morzem!
Warnemünde to szeroka, piaszczysta plaża; promenada; latarnia morska i estetyczna zabudowa. Wielka szkoda, że nasze nadbałtyckie miasta i miasteczka tak nie wyglądają – bez reklam, wszechobecnej tandety i dziwnej mody na parawany (kosze plażowe są praktyczniejsze i ładniejsze!).
Szeroka, piaszczysta plaża rozciąga się na ponad 15 kilometrów. Chętnie wrócę do Warnemünde latem, aby poplażować… Może na plaży dla naturystów? Główna plaża to ta dla tekstylnych, ale kawałek od miasta można już opalać się bez strojów. Z totalnym wyluzowaniem, nikt się nie spina gdy widzi golasa – kolejna rzecz, której u nas chyba trochę (bardzo?) brakuje.
Pomimo wietrznej pogody, Warnemünde tętniło życiem. Kawiarnie i restauracje były pełne. Udało nam się trafić na dzień targowy i załapać się na fischbrotchen – bułkę z rybą. Śmiesznie proste, a jakie dobre! Sporo wakacji spędziłam nad Bałtykiem, ale nigdy nie widziałam u nas budek sprzedających świeże ryby, prosto z wody. Albo zwykłych bułek z rybą na przekąskę. Wielka szkoda!
Rostock na weekend – informacje praktyczne
Jak dojechać?
Najlepiej samochodem. Trasa Poznań – Rostock to około 5 godzin jazdy. Jeśli mieszkacie na południu Polski warto rozejrzeć się za biletami lotniczymi do Hamburga, skąd można już bardzo łatwo dostać się do Rostock, np. autokarem Flixbus.
Gdzie spać?
My wybraliśmy Hotel Greifennest. Był w sam raz na naszą kieszeń, parking przy hotelu i śniadania płatne dodatkowo. Fajna atmosfera i wystrój, bardzo kolorowe pokoje. Dobra miejscówka, dosłownie 5 minut spacerem od Kröpeliner Strasse i 10 minut od dworca kolejowego.